Część stajni, do której zawędrowałam, spowita była przez półmrok, odizolowana od reszty. Zupełnie tak, jakby znajdowały się tu istoty nieco inne, od tych zwykłych. Ojciec opowiadał mi kiedyś o pegazach żyjących w świecie podziemi, odmiennych i niezrozumianych przez resztę ich gatunku. Jednak czy to właśnie one? Chłód objął całe moje ciało, niosąc ze sobą wspomnienia z dawnych lat. Fluorescencyjne tabliczki lekko świeciły w ciemności, ułatwiając czytanie zawartej na nich treści. Raz czy dwa poczułam, jak coś delikatnie pociągnęło mnie za włosy, czemu towarzyszyło wesołe rżenie. Zapach siana został zastąpiony przez woń świeżo ściętych róż- coś, co towarzyszyło śmierci tragicznych kochanków. Doprawdy, ojciec wiedział, co robił, gdy je tworzył. Westchnęłam cicho, na myśl o towarzyszeniu jednemu z nich. Zatrzymałam się przed ostatnim z boksów, wdychając przyjemny zapach, na pozór niepasujący do stworzenia, które ujrzałam. Mroczna mara, zwiastunka śmierci. Zwierzę wyglądające tak, jakby zaraz miało rozpaść się, nadszarpnięte rozkładem tkanek. Z pustych oczodołów wydobywała się błękitna mgiełka.
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, uśmiechając się przyjaźnie. Naga kość w dotyku była bardzo przyjemna i o dziwo ciepła. Przymknęłam oczy, napawając się tą magiczną chwilą. Nie musiałyśmy się sobie przedstawiać, obie dobrze wiedziałyśmy, kim jesteśmy. Avara- pierwsza z rodu i Ira- dziecko jej pana. Spojrzałam w stronę moich rówieśników, ekscytujących się nowymi wierzchowcami. Niczym dzieci, pomyślałam, dzieci z nowymi zabawkami. Odpowiedziało mi rżenie klaczy, która przechwyciła owo zdanie. Wśród tłumu ujrzałam Alex'a. Powinnam się odezwać? Nie, to zwróciłoby na mnie uwagę wszystkich, już zbyt dużo się na mnie napatrzeli. Chłopak, zorientowawszy się o mojej obecności, pomachał do mnie. Odwzajemniłam ten przyjazny gest. Avara pchnęła mnie pyskiem w stronę jaśniejszej części stajni. Postanowiłam nie sprzeciwiać się jej i już po chwili dołączyłam do chłopca oraz jego pegaza. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, jednak głos ugrzązł mi w gardle. Nigdy nie byłam dobra w prowadzeniu rozmów, a co dopiero w ich rozpoczynaniu. Zaczęłam nerwowo skubać rąbek koszuli, wzrok wbiłam w podłogę.
— Em... J... Jesteś zadowolony?— zapytałam cicho. Że też musiałam się zająknąć, uch...
— Em... J... Jesteś zadowolony?— zapytałam cicho. Że też musiałam się zająknąć, uch...
ALEX?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz