Człowiek raz na ruski rok chce zostać sam na sam ze sobą i swoim żółwiem i co? Napatacza się jakaś zielonowłosa laska z zaburzeniami. Wyklinając, grożąc mi nożykiem i finalnie wyzywając moje włosy. Pomińmy fakt, że ich kolor nie był zależny od mojej woli. Człowiek z albinizmem jest skazany na życie w bieli, o czym pisano w podręcznikach od biologii. Jestem jasny, umięśniony i ogólnie przystojny. Więc gdzie ona widzi problem? To ona tu najbardziej rzucała się w oczy swoim wyglądem. Odszedłem, prychając z niezadowoleniem.
— Ira Itori i Alex Fierro... Hanna Georgino i Uella Vicallo... Jenna O'Leary i Zero...— Pokiwał głową. — Tak więc mamy wszystkich. Każda z par dostanie mapę z zaznaczonym miejscem startu. Szukacie wskazówek, które wskażą wam drogę do celu. Kto pierwszy dotrze do celu ze swoim partnerem zostanie sowicie nagrodzony. Przypominam, że walki pomiędzy parami są dozwolone, jednak zabrania się trwale uszkadzać ciał, czyny te będą karane.— Mówił to, rozdając niewielkie pakunki.
Odebrałem od niego torbę z mapą i niewielkim posiłkiem, latarką i innymi niezbędnymi drobiazgami. Bez słowa podjechałem do dziewczyny, trzymającej się na uboczu. Chyba w końcu ogarnęła, z kim przyszło jej współpracować, co skwitowała dość nieprzyjemnymi pomrukami. Odchrząknąłem, szykując się na coś, czego dawno nie robiłem. Wyciągnąłem do niej rękę.
— Przepraszam za moją postawę podczas naszego pierwszego spotkania.
✻✼✻
Zerwali nas jeszcze przed nastaniem świtu, każąc ubrać zbroje i wziąć broń. Pegazy czekały przed domkami, gotowe do podróży. Abelard zarżał groźnie, gdy moja współlokatorka przeszła obok niego. Nie przepadał za... W sumie to za wszystkimi. Zupełnie, jakby był końską wersją mnie. Wskoczyłem na siodło, łapiąc za wodze. Ogier wyprostował się dumnie, od razu ruszając na miejsce zbiórki. Rytmiczne stukanie okutymi kopytami wprowadzało w dziwny trans, klucząc pomiędzy jawą, a snem. Dopiero donośny głos Chejrona zdołał mnie wybudzić. Ustawieni w szeregu uczniowie słuchali wykładu zastępcy dyrektora. Omawiał właśnie podstawy bezpieczeństwa, jakie mieliśmy zachować podczas nocnych manewrów, kiedy moją uwagę wróciło coś innego. A raczej ktoś. Dziewczę na tej dziwnej klaczy, siedzące prosto, niczym napięta struna skrzypiec. Dumna, jednocześnie niepewna swego. Nie dałaby sobie sama rady z taką postawą. I to ona śmiała mi grozić kilka dni temu? Zwróciła ku mnie swe opalone oblicze, marszcząc brwi. Czyżby zdążyła o mnie zapomnieć? Posłałem jej oczko, uśmiechając się zawadiacko. Ani na chwilę nie spuszczałem z niej wzroku, chyba przeczuwając najgorsze. Opiekun wyczytywał listę par do podchodów.— Ira Itori i Alex Fierro... Hanna Georgino i Uella Vicallo... Jenna O'Leary i Zero...— Pokiwał głową. — Tak więc mamy wszystkich. Każda z par dostanie mapę z zaznaczonym miejscem startu. Szukacie wskazówek, które wskażą wam drogę do celu. Kto pierwszy dotrze do celu ze swoim partnerem zostanie sowicie nagrodzony. Przypominam, że walki pomiędzy parami są dozwolone, jednak zabrania się trwale uszkadzać ciał, czyny te będą karane.— Mówił to, rozdając niewielkie pakunki.
Odebrałem od niego torbę z mapą i niewielkim posiłkiem, latarką i innymi niezbędnymi drobiazgami. Bez słowa podjechałem do dziewczyny, trzymającej się na uboczu. Chyba w końcu ogarnęła, z kim przyszło jej współpracować, co skwitowała dość nieprzyjemnymi pomrukami. Odchrząknąłem, szykując się na coś, czego dawno nie robiłem. Wyciągnąłem do niej rękę.
— Przepraszam za moją postawę podczas naszego pierwszego spotkania.
JENNO?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz