Nigdy nie lubiłam tłumów, napawały mnie one lękiem, zaś aspołeczność była moją największą wadą. Miałam ochotę wyjść stąd i zaszyć się w najmniej uczęszczanym miejscu w obozie, o ile takie w ogóle istniało. Ale oczywiście najpierw musiałam posłuchać się starszych, grać pozory normalnej, niczym niewyróżniającej się dziewczyny jakich wiele na tym świecie. Przed pokazaniem się wszystkim tu obecnym jeszcze postarałam się o to, by włosy zasłoniły paskudną bliznę, która pewnie nie najlepiej spisałaby się jako materiał na zrobienie pierwszego d o b r e g o wrażenia. Do tego ten drugi chłopiec, z białą czupryną. Widziałam w nim swoje własne odbicie. Czyżby to był brat, o którym opowiadał mi zarówno ojciec, jak i matka? Nie myśl o takich głupotach, skarciłam się. Ogólnie chyba powinnam być bardziej skupiona na tym, co działo się w jadalni, niż na tak głupich sprawach.
- ... awią się i może opowiedzą coś o sobie- usłyszałam koniec wypowiedzi opiekuna.
Ups... Chyba przegapiłam jakąś ważną wypowiedź. Ojej... I do tego rosły mężczyzna z bananem na twarzy wskazał mnie ręką, jako pierwszą z trójki nieszczęśników wyciągniętych na środek, grających główne role w tym chorym przedstawieniu. Westchnęłam jak typowy męczennik i wymruczałam pod nosem to, co jako pierwsze przyszło mi do głowy.
- Ira... Ira Itori... Biegi wytrzymałościowe, broń biała...- wymruczałam prawie niezrozumiale.- Mogę już iść?
- Dziękujemy, możesz. Teraz ty, chłopcze- tu wskazał na mojego "klona".
Kiwnęłam w podzięce głową, by już po chwili ulotnić się ze stołówki i wyjść na świeże powietrze. Usiadłam na schodkach, próbując odetchnąć. Dla mnie takie powiedzenie czegokolwiek było czynem trudnym. Nie wiem ile już minęło, ale ktoś przycupnął obok mnie, widocznie też mając po dziurki w nosie tego "czczenia" dzieciaków Trójki. Kątem oka spojrzałam na wysokiego chłopaka w masce gazowej. Hy hy... Napotkałam jego wzrok i szybko zmieniłam swój obiekt zainteresowania na drzewo. Cisza zdała się powoli ciążyć. Przełknęłam głośno ślinę, odważywszy się na rozpoczęcie rozmowy.
- Em... Ira- uśmiechnęłam się lekko do chłopaka.- Chociaż pewnie słyszałeś wtedy tam...
<Jackob?>